Tak zatrudnia się polskie opiekunki w Niemczech

Opublikowano w 11 grudnia 2025 15:19

Tysiące Polaków, którzy opiekują się niemieckimi seniorami, choć pracują jak na pełnym etacie, to formalnie są delegowani na podstawie umowy zlecenia. Dla agencji, które rekrutują opiekunów, taki system to żyła złota. Niemcy to jedno z najszybciej starzejących się społeczeństw. Z 83 mln mieszkańców już co piąty ma co najmniej 65 lat. Tymczasem opiekunów brakuje.

Niemieckimi seniorami bardzo często zajmują się Polacy. Wg oficjalnych statystyk może chodzić o 200 tys. osób. Jednak gdyby zsumować to z tymi, którzy pracują "na czarno", mogłoby się okazać, że w Niemczech jest pół miliona polskich opiekunów. Są delegowani do pracy zagranicą na podstawie umów zlecenia przez polskie agencje. Na rynku działa nawet kilkadziesiąt takich firm. To one dyktują warunki współpracy. Niekiedy patologiczne warunki.

Na forach niektórzy żartują, że gdy agencja ma w nazwie 24, to trzeba się przygotować na pracę przez całą dobę. Na miejscu często okazuje się, że trzeba się zajmować nie tylko pacjentem, ale też jego pupilami. Z kolei sami podopieczni wymagają niekiedy szczególnej uwagi. Chodzi np. o osoby z zaburzeniami psychicznymi, które stanowią zagrożenie dla siebie i innych.

- Czasem tak naprawdę jedziemy w nieznane. Stan zdrowia podopiecznego, jak i warunki panujące na miejscu bardzo często odbiegają od tego, co zostało przedstawione przez firmy - wyjaśnia pani Ula. - Spędziłam dwa tygodnie w miejscu, które było brudne. Wyglądało tak, jakby nikt tam nie sprzątał od 10 lat. Ze ścian zwisały pajęczyny i odpadały tapety. Z toalety nie dało się korzystać. Dodatkowo nie miałam przerw, bo podopieczny non stop wymagał mojej uwagi - dodaje.

Pani Ula opowiada, że pacjent potrafił krzyczeć i być wulgarny. Kobieta poinformowała o wszystkim agencję, w której pracowała. - Co zrobiła firma? Wysłała kolejna opiekunkę na moje miejsce, a mi potrąciła z wynagrodzenia pieniądze za podróż, bo zrezygnowałam. To i tak najlżejsza z możliwych "kar", jakie mogły spaść na panią Ulę. Często bowiem w umowach o współpracy pojawiają się zapisy o wypłacie odszkodowania, gdyby doszło do odwołania zlecenia z winy zleceniobiorcy. Wysokość kary? 4000 euro.

Wątpliwych praktyk, których dopuszczają się agencje jest znacznie więcej. Problemem jest nadużywanie prawa do delegowania pracowników. Zgodnie z unijnymi przepisami taki pracownik powinien część swoich prac wykonywać w Niemczech, a część w Polsce. Chodzi np. o usługi marketingowe, promocyjne czy szkoleniowe. To wszystko to fikcja.

- Firmy zawsze dają do podpisania dokumenty dotyczące pracy w Polsce. Tzn. pracuję dwa miesiące w Niemczech i oprócz umowy dotyczącej konkretnego zlecenia, dostaje do podpisania kolejny dokument z fikcyjnymi danymi, że oprócz pracy w Niemczech pracowałam też w Polsce - opowiada pani Ula.

money.pl

Dodaj komentarz

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.