Szacuje się, że w Niemczech zatrudnionych jest około pół miliona polskich opiekunek. To głównie kobiety po 50. roku życia z małych miejscowości, którym trudno jest znaleźć zajęcie w Polsce. Na tym żerują agencje pośrednictwa, które czerpią zyski z każdego miesiąca ich ciężkiej pracy. Opiekunki wykorzystywane są ponad miarę - poddawane przemocy fizycznej i psychicznej. O ich sytuacji mówili Urszula Borowa, opiekunka w Niemczech oraz Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego "Związkowa Alternatywa".
Urszula Borowa pracowała przez wiele lat jako opiekunka. Do Niemiec wyjechała w 2014 r. Przez 3 lata korzystała z 4 agencji pośrednictwa. Najczęstsze choroby u pacjentów, z jakimi miała do czynienia to nowotwory i demencja, często były to osoby leżące lub na wózkach inwalidzkich.
"Sama decydowałam się na takie częste przypadki, natomiast bardzo często dostawałam do nich 'w pakiecie' rodzinę, na którą w ogóle nie byłam przygotowana. Np. była pani leżąca, którą miałam się zajmować, a mąż, który miał być sprawny i pomagać przy żonie, też wymagał opieki od podstawy. Trzeba było go ubrać, umyć, pomóc mu we wszystkim".
Kobieta zgłosiła to do agencji. Szef agencji zaczął jej grozić.
Agencje żerują na niewiedzy kobiet, które jeżdżą do Niemiec do pracy. Opiekunki z Polski często nie znają języka i przysługujących im praw. W umowach przemycane są różne nielegalne klauzule.
Dodaj komentarz
Komentarze