Wszystko, co napisałem lub powiedziałem, jest pełne kłamstw i oszczerstw. Wewnętrznie sprzeczne, sformułowane na potrzeby postępowania. Zarzuty, które są czystym urojeniem, nijak mają się do rzeczywistości. Twierdzenia są kuriozalne i absurdalne. Osoba, o której tu mowa, to ja. Tak mnie widzi firma 1A Medicas 24, obecnie Mamma Mia. Taką postawę wykazali w odpowiedzi na mój pozew do Sądu pracy. Potrzebna jest zdecydowana reakcja wymiaru sprawiedliwości, czytamy, aby żyjący w poczuciu bezkarności, czyli ja, opamiętał się. Wszystkie wyrazy nacechowane złymi emocjami dotyczą mojej skromnej osoby. Odwracanie kota ogonem jest u nich na porządku dziennym. Zamiast „został wyrzucony”, „porzucił miejsce pracy”. Zamiast „zwraca uwagę na nieprawidłowości”, „tworzy napiętą sytuację”. Zamiast „ostrzega innych”, „obsesyjnie nęka oszczerczymi komentarzami”.
Dużo się dowiedziałem o sobie. Krzyczę, podnoszę się nagle, bawię się telefonem, wiążę sobie buty, śmieję się (chyba szyderczo) i trzaskam drzwiami, słowem „sprawiam wrażenie nieobliczalnego”. I, jak na wariata przystało, moje zachowanie cechuje arogancja i agresja. Jakby tego było mało, podważam zasady obowiązujące w biurze spółki, kwestionuję decyzje podejmowane przez przełożonych, nie wykonuję obowiązków i ignoruję uwagi wszelakie. A na dodatek, wszystkie zarzuty są absurdalne.
A teraz najlepsze.
Świadek pierwszy, Iwona L. Trzy kontrole Państwowej Inspekcji Pracy wykazały nieprawidłowości za jej kadencji. Zakład Ubezpieczeń Społecznych stwierdził, że oszukała ową instytucję, informując o pracy naprzemiennej. Pani Iwona L., niczym małe dziecko, zasłoniła oczka i zdaje się mówić: nie widać mnie…
Świadek drugi, Michał S., biskup, uznawany przez… niemal nikogo. Samozwańczy, wiedza zasłyszana podczas licznych wojaży wystarcza, aby sięgnął gwiazd i nauczał... wiernych, i pouczał... opiekunki, że nie ma pensji, bo poszła na poczet kary umownej… I nic to, że praca wykonana, do domu trzeba bez grosza wrócić, rzewnie zapłakać i modlić się, aby biskup nie upomniał się o więcej. Tu jednak ciekawostka, biskup daruje zaległe tysiące. Wieść gminna niesie, że litościwy, tajemnica poliszynela zaś głosi, że boi się sądów, bo różnie może być, bo nie zawsze się wygra. Była wszak taka, co się nie dała i kilka tysięcy trzeba było zwrócić...
Świadek trzeci, Wirginia K. Popisałoby się trochę, bo nagranie jest, a słowa na nim nie kłamią, mówią prawdę i tylko prawdę. O tym, że język swoje, a realia swoje. Będzie jednak jeszcze okazja, aby wisienkę na torcie ułożyć. Co po nagle, to po diable, powiedziałby pewnie biskup Michał. Poczekamy zatem...
Dodaj komentarz
Komentarze